Polskie Stowarzyszenie Posadzkarzy we współpracy ze sponsorami, m.in. firmą UZIN Polska, zorganizowało na marcowej BUDMIE pierwsze w naszym kraju Mistrzostwa Polski Montażu Wykładzin. Do konkursu przystąpiło sześciu zawodników, którzy mieli za zadanie wykonać dwa wzory – jeden z wykładziny PVC, drugi z wykładziny dywanowej.

Nad przebiegiem konkursu pieczę sprawowała Międzynarodowa Komisja Sędziowska pod przewodnictwem Heinza Brehma – Prezesa EUFA P+F (Europejskiego Stowarzyszenia Wspierającego Kształcenie i Doskonalenie Techniki Parkieciarskiej i Posadzkarskiej).
![]() | ![]() |
- Wybór zwycięzcy w pierwszych Mistrzostwach Polski Montażu Wykładzin był bardzo trudny – opowiada Bartosz Grygorowicz, Kierownik Sprzedaży firmy UZIN, który był jednym z jurorów. – Wszystkie prace zostały wykonane na bardzo wysokim poziomie. Uczestnicy wykazali się doskonałą znajomością rzemiosła i doświadczeniem. W ocenie prac braliśmy pod uwagę wiele czynników – m.in. dokładność cięć, wymierzenie i trasowanie wzoru, trwałość wykonanej pracy, precyzję łączenia elementów. To pozwoliło nam na przyznanie punktacji i wyłonienie Mistrza.
O wrażenia z przebiegu konkursu, a także sekret bycia najlepszym, spytaliśmy świeżo upieczonego Mistrza – Wojciecha Dąbka.
Jak Pan ocenia poziom konkursu – zarówno zadań, jak i swoich konkurentów?
Wojciech Dąbek:
Nie znaliśmy wcześniej wzoru, więc na samym początku było bardzo stresująco. Przyznam, że gdy zobaczyłem zadania i przyjrzałem się konkurentom, w pierwszej chwili kolana mi zmiękły. Później, gdy przyjrzałem się dokładnie projektowi, doszedłem do wniosku, że robiłem już trudniejsze rzeczy, a wymagania w gruncie rzeczy są standardowe. Konkurenci byli natomiast mocni, z dużym doświadczeniem. Wcale nie byłem pewny zwycięstwa.Jakie elementy zostały określone w zadaniu konkursowym, a co zależało tylko od Pana?
Wojciech Dąbek:
Zadania konkursowe były przygotowane bardzo profesjonalnie. Dostaliśmy dwa rysunki techniczne z konkretnymi wymiarami, mogliśmy natomiast zadecydować o układzie kolorów. Na koniec komisja bardzo dokładnie sprawdzała wszystkie wymiary i łuki, a także oceniała efekt końcowy.Jak praca, którą wykonywał Pan podczas konkursu ma się do rzeczywistych zleceń – czy często pojawiają się w codziennej pracy tego typu wyzwania?
Wojciech Dąbek:
Czasami pojawiają się podobne projekty – niekiedy to zadania łatwiejsze, niekiedy trudniejsze – wszystko zależy od budżetu inwestora. Osobiście nie lubię „klepać” metrów zwykłej wykładziny – wolę bardziej kreatywne zadania. Często z własnej inicjatywy, nierzadko po kosztach, proponuję coś inwestorom. Zwłaszcza w miejscach, gdzie będą przybywać dzieci – w żłobkach czy przedszkolach - lubię wykonywać w wykładzinie różne wzory, rysunki.![]() | ![]() |
Co było najtrudniejsze w zadaniu konkursowym – jaki element sprawił Panu największą trudność?
Wojciech Dąbek:
Na pewno trudne było wycięcie owalu i łezki przy wykładzinie PVC. Do tego potrzeba umiejętności i odpowiednich przyrządów, które niestety często sporo kosztują. Na pewno przy tym zadaniu przydała mi się wprawa, którą zdobyłem w podobnych projektach.Z jakich produktów korzysta Pan w codziennej pracy? I dlaczego właśnie z nich?
Wojciech Dąbek:
Wszystkie marki dostępne na naszym rynku mają swoje produkty flagowe. Na pewno korzystam z produktów firmy UZIN, a także Bostik, Mapei, Murexin. Dla mnie liczy się najwyższa jakość produktów. Jest to bardzo istotne zwłaszcza przy wylewce i klejach. Inwestorzy wymagają, by wykładzina służyła im przez lata, a tylko dobre produkty są w stanie to zagwarantować.Źródło: UZIN
REKLAMA:
REKLAMA:
REKLAMA: